01.03.2017 23:34
"O tym jak ze sportowego litra powróciłem do klasy 600 ;)"
Osoby, które wiedzą, że jeździłem kiedyś litrowym sportem o mocy zbliżającej się do 200 KM bardzo często zadają pytanie – Dlaczego z litra przesiadłeś się znowu na „600”??? Chory jesteś? :P WTF? Chcąc wyjaśnić „całe zajście” muszę cofnąć się głęboko do przeszłości, do moich początków „kariery” (może lepiej pasowałoby tu użyć slowa przygody) motocyklowej ;)
"Początki..."
W zasadzie pierwszym moim poważnym, japońskim motocyklem była Kawa ZX-6R z 2000 r. Dodam, że w zasadzie od samego początku, „szóstką” zaczęliśmy jeździć we dwoje, wówczas z moją dziewczyną. Przygoda z ZX-em trwała blisko dwa sezony. Przez ten czas zrobiliśmy kilkanaście tysięcy km.
Z racji częstego „latania” w 2 osoby, a także planów dalszych wycieczek chciałem kupić moto trochę mocniejsze, z większym momentem obrotowym aby było bardziej "elastycznie"… Początkowo mocno rozważałem zakup CBR 1100 XX… Nawet się przymierzyłem, wszystko mi odpowiadało. Już szukałem godnego uwagi egzemplarza do czasu aż… Przeglądając ogłoszenia z forum kawasaki na którym działałem natknąłem się na ofertę sprzedaży motocykla jednego z użytkowników - Kawasaki ZX9R 2002 (F)… Był grudzień, dokładnie 12 czyli dzień imienin mojej już narzeczonej ;) Gdy zobczyłem na foto „jadowitą zieleń” 9-tki moje serce zabiło trochę mocniej! :P Wystarczył jeden telefon w sobotę wieczorem, konkretna rozmowa a już następnego dnia około 23 przywlekliśmy na pace moto z Poznania do Łodzi i tak zaczęła się przygoda z klasą 900 czyli „prawie” litrem ;)
"Prawie LITR..."
Sprzęt kupiłem z pewnych rąk niemal w idelanym stanie. I tak służył nam przez blisko kolejne dwa sezony… Z motocykla byłem mega zadowolony. Do wycieczek z pasażerką sprawadzał się znakomicie. Powiedziałbym, że stosunek masy – mocy – momentu był dla mnie wręcz idealny. Tym bardziej, że bardzo często wycieczki były we dwoje. Dodatkowo moto miało profesjonalnie wystrojony zawias pod wagę poprzedniego właściciela – praktycznie taką jak moja, z tyłu był założony kapeć 180 zamiast fabrycznej 190 – 9-tka była poręczniejsza i prowadziła się jak po sznurku! Był to już trochę inny poziom wtajemniczenia i przyjemności z jazdy (zwłaszcza w dwie osoby) niż klasą 600 gdzie częściej trzeba mieszać biegami… Co nie oznacza, że 600 są słabe i nie da się nimi jeździć (o tym będzie trcohę później). Przy okazji warto wspomnieć o tym, że ta blisko 150 konna 900 oddawała moc bardziej liniowo i była zdecydowanie bardziej „przewidywalna” niż motocykle sportowe klasy litra po 2004 r. Natomiast nie można zapominać, że ZX9R to motocykl, który ma ogromny potencjał a w rękach nie wprawionego kierowcy może wręcz wyrządzić krzywdę… A propo zrobienia sobie krzywdy - ZX-9R najbardziej mi szkoda ponieważ, sprzedałem ją w niby „dobre”, rozsądne ręce chłopakowi, a zgruzował ją po 3 miesiącach (moto owiniętę wkoło latarni)… Z czego mogłem mieć również nieprzyjemności gdyby nie fakt zgłoszenia przeze mnie sprzedaży motocykla m.in. u ubezpieczyciela – ale to już osobny wątek...
"Zmiany???"
Czemu sprzedałem ZX-9R skoro byłem z niej zadowolony? Tak naprawdę coś mi odbiło, miałem jakieś tam „zaskórniaki” i chciałem przesiąść się na coś nowszego. Początkowo szukałem GIX’a K6-K7 750 - moc zbliżona, lżejszy i nowsza technologia... A w między czasie przewinęła się w oględzinach też R1 RN12… Jednak stan oglądanych motocykli nie był taki jakiego oczekiwałem… A zupełnie pod nosem, w zasadzie osiedle obok mojego była do sprzedania ZX10R... I tak znowu „z przypadku” stałem się posiadaczem Kawy, już trzeciej ;)
"Pełnoprawny litr..."
Ten motocykl wywoływał największe emocje! Na papierze i w życiu ;) Był to już pełnoprawny litr – miał m.in. Akrapy o pięknym brzmieniu, ponadto dołożyłem wyświetlacz biegów z funkcją TRE – czyli eliminatorem opóźnienia zapłonu... Moto startowało od samego dołu, niczym F16! Ciąg był dosłownie od 2 tys. obrotów! Do podróżowania w 2 osoby zdecydowanie najmniej wygodny dla pasażerki – nie ma się co dziwić – to bezkompromisowy, sportowy motocykl stworzony do ostrej jazdy, a nie z przeznaczeniem do turystyki. Przeciążenia przy odwijaniu manetą powodowały ciary na plecach, nie tylko moich… Przerzucając biegi z 1 na 2 na liczniku pojawiało się blisko 170 km/h!!! Na 5 biegu magiczne 299 km/h!!! Oczywiście można tym motocyklem jeździć spokojnie, natomiast prawdę powiedziawszy kto z takiego moto korzysta lajtowo??? Raczej użytkuje się go zgodnie z przeznaczeniem ;) Przy jeździe tego typu motocyklem zaczyna się pojawiać pewien problem… On prowokuje do odwijania! Więcej i więcej – i nikt mi nie powie, że tak nie jest… Nikt mi również nie powie, że jak kupi taki motocykl to będzie nim jeździł w pełni przepisowo i tylko do sklepu po bułki ;) Tego typu sprzęt aż kusi aby dawać w palnik! Trzeba wziąć też pod uwage kilka czynników, sportowy litr „trochę” szybciej rozpędza się niż 600, trochę inaczej łapie większe prędkości a to również oznacza, że zdecydowanie inaczej się nim hamuje! O czym ludzie zapominają… Niestety w jakimś mniejszym bądź większym % przypadków życie to szybko weryfikuje...
"Jednak zmiana..."
Jeśli chodzi o decyzję dotyczącą sprzedaży mojego litra to nałożyło się kilka czynników... Być może to był tylko zbieg okoliczności, ale w czasie niespełna roku posiadania „dychy” wydarzyło się sporo incydentów, sytuacji podbramkowych, a także wypadków z udziałem naszych znajomych, część niestety śmiertelnych… Może to zbieg okoliczności, ale dawało mi coraz więcej do myślenia… Pojawiało się pytanie - w zasadzie po ci ten litr?! Owszem frajda z jazdy była, natomiast im dłużej jeździłem tym pewniej się czułem, prędkości wzrastały a więc ryzyko również wzrastało (muszę tu nadmienić, że z pasażerem zawsze styl jazdy był lajtowy). Patrząc także z innej perspektywy - nie oszukujmy się, nawet kierownik z kilkuletnim stażem w większości przypadków na drodze latając w miarę racjonalnie i tak nie jest w stanie choćby w 20% wykorzystać potencjału tego typu motocykla (zwłaszcza na drodze!) Dodatkowym argumentem był fakt, że mój „plecak” zrobił już prawo jazdy i chciał własne moto, w związku z czym uznałem, że do jazdy solo nie muszę już poruszać się sportowym litrem bo i tak nie jestem w stanie go wykorzystać, a czy aż tak potrzebuję tego momentu obrotowego i dużej mocy? Nie! Doszedłem do wniosku, że w codziennym użytkowaniu dla mnie samego lepiej się sprawdzi 600, która jest lżejsza, poręczniejsza a jak nawet najdzie mnie ochota na szybszą jazdę to po prostu troche wyżej się ją „pokręci” i też da radę ;) A przecież nie musi mieć Vmax na poziomie 299 :P I tak trochę z nienacka wystawiłem moją dopasioną dychę na portal aukcyjny, którą sprzedałem po kilku godzinach... Decyzji nie żałuję…
"Back to the 600 ccm" :D
Po sprzedaży ZX dziesiątki miałem parę miesięcy przerwy a później kupiłem 636. Z tej 600 byłem naprawdę mega zadowolony (obecnie z "przerośniętej" Daytony też jestem) :) W między czasie żona wsiadła na Horneta PC36 no i każdy miał swoją sześcsetkę ;) Klasą "600" da się jeździć naprawdę dynamicznie kiedy zajdzie taka potrzeba, no i tak naprawdę ważne jest aby czerpać fun z jazdy. Nie powiem, bo miałem okazję wypożyczyć kilka razy od żony Horneta i uważam, że jeśli chodzi o jazdę w mieście (i nie tylko) to sprzęt naprawdę daje radę a i potrafi zaskoczyć nie jednego litra ;)
"Sześćset – to nie jeździ ;)"
Najbardziej nie mogę zrozumieć opinii typu – „600”??? hm… Przeciez to nie jeździ? Jest dla mięczaków? "Motocykle są jak wódka – zabawa zaczyna się od litra" ;) ble, ble... To tak pół zartem pół serio, ale czasami można usłyszeć tego typu opinie... Miałem takiego kolegę, który właśnie w ten sposób podsumował kwestię jazdy klasą 600… Najśmieszniejsze, że chłopak miał ogromne braki w wyszkoleniu, wystaczyło spojrzeć na opony w jego motocyklu czy też styl jazdy podczas wspólnego latania i było widać, że to „mistrz” prostej… Hamowanie w zakręcie, jazda na „kaczuszkę” to była domena tego gościa… No ale litrem jeździł :P Nie wrzucam oczywiście wszystkich do jednego wora, bo znam sporo kierownikow co latają litrami i naprawdę ogarniają temat, natomiast znam też takich, którym słabo to wychodzi :/
Reasumując, nie chciałbym aby ten felieton był odebrany jako mój sprzeciw przeciwko użytkowaniu motocykli litrowych! Czy to sportowych, nakedów, czy innych! Absloutnie!!! Każdy ma swój rozum, kupuje to co chce, to co lubi, do róznych celów i to jego sprawa. Część osób ogarnia, część nie... Część kupuje po to aby posiadać, ponieważ było to ich marzeniem, a inni kupują bo mają już duże doświadczenie... Nic mi do tego, jednak uwazam, ze należy mierzyć siły na zamiary i podejść do tematu troche z dystansem i pewnymi przemyśleniami...
Komentarze : 14
Panowie, większość z nas nie potrafi wykorzystać w pełni możliwości 600-tki (chyba że na prostej), co tu mówić o litrze.
Dobrze, że w nowoczesnych litrach jest elektronika, bo trup by się siał...
ja mam kawe z750 2007 wazy 226kilo 80niutów i jednak sie przerzucę na Litra z1000 z 2010 z momentem 110 i lżejszym z aluminiową ramą.coś mi w nim brakuje...nie jest słaby lubie czasem na prostej pociasnać ponad 200 i wtedy coś mu brakuje....
Frevis - pięknie to ująłeś :) Komentarz i podsumowanie genialne :) Poza tym dodam, że każda kumata osoba zrozumie przesłanie tego felietonu ;) Tylko napinacze będą się "pruć", że jazda poniżej "litra" nie ma sensu :P
Ja rozumiem doskonale stronę na + użytkowników, którzy posiadają "lytry", tylko należy wziąć pod uwagę jakie i do czego? Nie porównujmy np. R1 do Varadero, czy Bandita, ponieważ nie chodzi "tylko o moment obrotowy" ale też o inne "doznania" ;)
KK - gsx-f na pierwsze moto dla osoby "zrównoważonej" nie będzie złym wyborem moim zdaniem - aczkolwiek nie jestem wyrocznią :P Miałem okazję jeździć tym motocyklem i jest naprawdę OK :) Przyjemny sprzęt do czerpania radości z jazdy i dalszej drogi z myślą o przesiadce na coś "większego" :)
barbart mi nie chodziło o wartość maksumalną rpm tylko o to, że obroty były by ciut większe relatywnie do danej sytuacji.
@jazda na kuli
Ciężko byłoby Ci wyżej kręcić GSa, bo kręci się do 8,5 o ile dobrze pamiętam ;)
Bardzo przyjemne w odbiorze przemyślenia na wieczór ;) Sam latam litrem kupionym w sumie od brata w tym, że nie sport a sport-touring czyli fazer, i powiem szczerze, że po następnym sezonie poważnie pomyślę o zmianie na 600, w codziennym użytkowaniu for fun po prostu nie wykorzysta się tej mocy i prawdę powiedziawszy chyba nie chce z niej korzystać, nie z naszymi drogami, z naszym dostępem do torów ;/ i nie sposób się nie zgodzić - moc prowokuję by ją używać. Zdaję mi się, że każdy szanujący się motocyklista powinien dobrać kaganiec na rozmiar swoich umiejętności i realnych potrzeb, by bezpiecznie uprawiać to co kochamy ;)
Jeżdżę GSR600 i dla mnie jak pojechałem w Alpy to na przełączach super. Lekki, zwinny. Widać było jak niektórzy "litrowcy" się męczą :) Ale dojechać autostradą lepiej by było na litrze. A później na przełączach zmienić na 600 :) No ale tak się nie da :)
a suzuki gsx 600 f na 1 motocykl? z chłodna głowa z szacunkiem do mocy? jeździłem kilka razy myśle że mogłoby się to udać, jak uważasz?
Otóż od zeszłego sezonu jestem posiadaczem Speed Tripla 955i , wczesniej ZX 600 R ( model F ) ! Moje spostrzeżenia są takie że ZXa , na obecną chwilę pasowała mi bardziej ! Może z racji takiej że przejeździłem nią 7 sezonów i w dalszym ciągu sprawiała frajdę z jazdy , szacunek do tego co potrafi i sentyment do wspólnie spędzonego czasu w siodle i w garażu ! Natomiast " Trypel " mnie onieśmiela mocą , momentem i pojemnością , zawieszeniowo czuć że to przepaść w porównaniu z ZXem ale na starym czułem się pewniej ! Wiem że to kwestia wprwy i zgrania z nowym sprzętem ale stare 600 zostawiło trwały ślad żeby 6-setek nie skreślać !
Rozsadny jestes. Dobra metoda by sie litrem sponiewierac i wrocic do praktycznej pojemnosci. I ja wiem ze elastycznosc ze ciszej ze odpal jest, sam marze o fz1 bo moj bandit 650 na koniec sezonu jakby stal w miejscu. Ale w sumie po cholere zapindalac 200 I wiecej jak 140 tez jest mile I jednak droge wyrazniej widac. Po szorowaniu dupa po asfalcie I jebnieciu o kraweznik wiem ze szybciej by bardziej bolalo.
A ludziskom to ciagle adrenaliny malo; )
Szerokosci.
a ja uwielbiam litry i mimo że z podobnych przyczyn z roku na rok jeżdżę coraz wolniej, nie chciałbym się przesiadać na 600, najfajniejsze jest to, że każdy może odnaleźć w motocyklach coś innego.
jazda na kuli - zgadza się, pamiętam :) Mój wpis jest trochę ogólnikowy a masz rację, klasę 600 można podzielić na te dwa gatunki: Przykładowo Bandit jest słabszy i cięższy od Horneta więc odczucia z jazdy będą inne.
P.S co do Daytony to przez zimę trochę się zmieniła ;) Została doposażona - wydech czeka na montaż. Może uda mi się zdać relację z przygotowań w następnym wpisie ;)
Lewa!
IrekST - dzięki wielkie :) Zgadzam się i fajnie, że również mamy podobne przemyślenia ;)
Ciekawy wpis i w pełni się z nim zgadzam! Ja również uważam, że motocykl klasy 600 może dać bardzo dużo frajdy, może nie będzie to frajda z atomowych przyśpieszeń, ale frajda z powodu świadomości lepszego panowania nad maszyną i wykorzystania jej potencjału w większym stopniu. Moim zdaniem jest to fajniejszy rodzaj frajdy :D co nie znaczy, że nie chciałbym spróbować jazdy 4 cylindrowym litrem.
siema Michał. ja miałem podobne przemyślenia, jak pamiętasz.co do 600 no to trzeba by je podzielić na 2 gatunki : te koło 70 kucy i te ponad 100. mnie jazda we dwójkę banditem 600 pod koniec zeszłego sezonu strasznie zmęczyła, ten brak momentu o którym piszesz, więc tu się zgadzam z tymi, ktoŕzy twierdzą, że to nie jedzie(ale we dwójkę bo solo to już spoko)
natomiast Twoja daytonka to ma już prawie 130 koni i 80 niutków, takie moto to już musi jechać nie ma siły, zwłaszcza że jest lekkie. jakby tam jeszcze wydech i filter zmienić + pc to jestem pewien źe aż tak biegami nie trzeba mieszać :)
ja mam teraz 95 koni i mi w zupełności wystarcza, powiem nawet, źe móglbym sie przesiąść np. na gs 800, który ma ich osiemdziesiąt parę i tylko ciut wyżej bym kręcił
lewa
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (655)
- O moim motocyklu (5)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)